Ciasteczka

piątek, 19 sierpnia 2011

Nie wstydzę się Jezusa - czyli kilka prawd z mego życia.



Jak większość z nas Polaków urodziłem się w rodzinie katolickiej. I była to przeciętna rodzina, doświadczona życiem z nie jednej strony, lecz nie czas na to by opowiadać o problemach.  Moja rodzina nie była ukierunkowana na skrajny fanatyzm religijny. Od dziecka byłem uczony tolerancji i to się nie zmieniło. W sumie trudno jest wychować odpowiednio dziecko, kiedy brakuje jednego z rodziców, a tak właśnie było ze mną. Zostałem wychowany przez trzy kobiety(matkę, jej siostrę i babcię). Ojca nie pamiętam( kontakt rodziną ze strony ojca złapałem dopiero po około 14stu latach) i jak dotąd nie spotkałem się z nim.  
    Pamiętam, jako małe dziecko chodziłem do świątyni( nazywam tak kościół) z matką lub babcią. Odkąd się urodziłem miałem je za wzór do naśladowania. Następną osobą, która zaskarbiła sobie moje serce był Jezus Chrystus. Wiadomo pierwsze pogłoski o kimś takim jak Jezus, czy jak to było w wieku 4 czy 5 lat Pan Jezusek pochodziły z ust matki i babci. Później zaczęła się edukacja w szkole i pierwsze lekcje religii z bardzo mądrym katechetą.  Jako dziecko mój mózg nie był w stanie wszystkiego pojąc i pochłaniał informacje w zawrotnym tempie. Przyszedł czas przygotowań do pierwszej komunii i propozycja posługi przy ołtarzu Pańskim(przez następne 10 lat byłem ministrantem). Służyłem Bogu i Jezusowi, bo tego chciałem. Nikt nie zmuszał mnie do tego by chodzić do świątyni, modlić się, chodzić na różaniec itd. Z wiekiem częstotliwość uczęszczania na różaniec, gorzkie żale czy litanie zmalała.  Lecz niedzielna Msza Święta należała do przyjemności. 
         Wracając do Jezusa. Od dziecka dowiadywałem się o Nim wielkich i niezwykłych rzeczy (cuda, które czynił czy zmartwychwstanie). Inspirowała mnie jego prostota i wędrówka z dobrą nowiną. Nie ma powiedziane nigdzie, że Chrystus zrobił komuś coś złego. Był jeden epizod w Piśmie na temat oburzenia Jezusa, kiedy to w świątyni zrobiono sobie "jarmark". Jezus rozeźlił się w pierwszej mierze na kapłanów, którzy na to pozwolili... Tu zaczyna się inna historia dotycząca moich refleksji na temat wiary, którą opiszę później.
         Jezus zawsze kroczył ścieżką prawdy, pokoju i miłości. Nie pozwalał na przemoc, sam jej nie używał i nie sprzeciwiał się ludziom, którzy wymierzali przemoc w Niego. Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,39). Nie pojmowałem nigdy jak można dać sobą poniewierać, choć trochę w życiu nacierpiałem się przez ludzi... Zawsze wmawiałem sobie, że głupszemu trzeba ustąpić, nie warto się wychylać. Dziś wiem, że trzeba bronić własnych racji i honoru. 
         Chrystus był swojego rodzaju pacyfistą. Jak nadmieniłem nie uznawał przemocy i niczego co mogło by przynieść krzywdę bliźniemu. 
 "Kluczowe dla nauki Jezusa pojęcia to: Królestwo, miłość, wiara, miłosierdzie, sprawiedliwość, nadzieja, wybaczenie, współczucie, znoszenie cierpień." Jak dotąd udawało mi się pogodzić te pojęcia w moim życiu, aczkolwiek bywały chwile załamania i rozterek, co zmieniło cały mój pogląd na moją wiarę i Kościół Katolicki. Najwięcej do myślenia dają mi pojęcia takie jak sprawiedliwość, nadzieja i wybaczenie. Stawiając je w różnym świetle w różnych sytuacjach stawałem się bezsilny i bezradny. Często zastanawiałem się, dlaczego się dzieje tak, a nie inaczej. Dużo dało mi do myślenia kilka sytuacji z życia wziętych w mojej okolicy. 
         Sprawiedliwość, czym jest tak na prawdę sprawiedliwość? W świetle Bibli nie jesteśmy w stanie powiedzieć dokładnie, co to jest sprawiedliwość. Wiemy Tylko, że Bóg jest sprawiedliwy. W naszych oczach sprawiedliwość jest wtedy, kiedy wszyscy mają na równi, kiedy wszyscy są szczęśliwi darzą się sympatią miłością. Więc samo życie nie jest sprawiedliwe. Bo dlaczego 8 letni chłopiec topi się w studni podczas zabawy z kuzynem? Dlaczego jedno z bliźniąt urodzonych przez matkę rodzi się martwe? Dlaczego dwudziestoletni chłopak wypada z samochodu podczas jazdy i ginie pod kołami innego samochodu? Czy to jest sprawiedliwość? Nasuwa mi się pytanie, czym zawiniły takie osoby? Ośmioletni chłopiec miał iść do komunii rodzina, znajomi cieszyli się tym momentem. Takie dziecko przecież nie jest niczego winne... Przecież my wyznawcy Chrystusa nie wierzymy w karmę prawda? Dziecko z natury jest dobre. Więc gdzie tu pojawia się Boża sprawiedliwość? 
         Dalej nadzieja... Często pokładamy w czymś nadzieję, mówimy mam nadzieję, że... Moim zdaniem lepiej jest, kiedy w coś mocno wierzymy niż mamy nadzieję. Bo moim zdaniem mając nadzieję kierujemy się do jakiejś siły wyższej, która ma coś przybliżyć, naprawić itd. Czy nie lepiej brzmi zdanie "Wierzę, że mój syn wróci do domu.", niż "Mam nadzieję...". Nadzieja w psychologii to pragnienie spełnienia się czegoś przy jednoczesnej obawie, że się to nie uda. Natomiast wiara oznacza przekonanie o czymś. Dla mnie nadzieja zawiera w sobie nutę pesymizmu, zaś wiara jest bardziej optymistycznym podejściem. 
         Nie wstydzę się Jezusa i nie wstydzę się tego, w co wierzę. Bo wierzę w miłość i w pokój. Moim życiem kierują takie wartości,  a o nich głosił Jezus. 
Nie raz słyszałem ptanie:, „Dlaczego wierzysz w Boga? On nie istnieje. Biblia nie jest dostatecznym dowodem na jego istnienie." Zastanawiałem sie nie raz i z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć, że wierzę w Boga( nie koniecznie osobowego), bo chcę. Pomaga mi to w udoskonaleniu siebie i w ciągłym trwaniu w miłości.

 "Tam gdzie Boga nie ma świat w grzechu utonął"- Słoń „Niech płoną”

 Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma dostatecznych dowodów na istnienie Boga to ja mówię, że nie ma dostatecznych dowodów by zaprzeczyć istnieniu. Wiara przecież polega  przede wszystkim na przyjęciu istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt.
         Jak już stwierdziłem nie wstydzę się Chrystusa, bo niby, dlaczego miał bym się wstydzić? Inaczej jest z ludźmi reprezentującymi naszą wiarę. Chodzi mi dokładnie o niepoważnych księży, pastorów i innych "pasterzy". Wiele się słyszy w mediach  księżach pedofilach, księżach gwałcicielach. Czy też niekompetentnych księżach odsuniętych od sprawowania posługi, którzy działają dalej. Mam na myśli Ks. Natanka, z którego śmieje się cały Internet. Sam nie mogę wyjść z podziwu jak można wygłosić tak komiczne kazanie, w którym mówi się, że pozytywne myślenie jest złe, buddyzm jest zły (a jak wiadomo buddyzm jest religią/ideologią jedności, miłości i pokoju) itd.. Nie sposób wymienić wszystkich treści przekazanych w tym kazaniu bez jakiegoś komentarza.  Znam także przypadek niesprawiedliwości księdza, który nie pozwolił jednej rodzinie pochować wisielca na cmentarzu natomiast inny samobójca mógł spokojnie zostać pochowany na ziemi cmentarnej…
         Nie mam zamiaru oczerniać KK i mówić o tym, że jest to instytucja, która naciąga ludzi i bogaci się ich kosztem. To każdy z ludzi musi osądzić we własnym wymiarze. 
         Jednak uważam, że nie wszystkie doktryny KK pokrywają się z naukami Jezusa. I nie wszystkie słowa Jezusa są interpretowane przez KK zgodnie z Jego wolą(bynajmniej takie jest moje odczucie).
         Od dziecka interesowały mnie słowa " Bierzcie i jedzcie[...]. Bierzcie i pijcie z tego wszyscy[...]" Z grubym podkreśleniem na wszyscy. Zastanawiało mnie, dlaczego podczas liturgii rozdawane jest tylko „Ciało Chrystusa” zaś "Krew" już nie... Dopiero później dowiedziałem się, że w obrządku protestanckim spożywa się chleb i wino. Czytałem wypowiedzi księży na ten temat i uważam, że jest to odejście od słów Jezusa i czysta oszczędność pieniędzy i czasu. 
         Podsumowując chciałbym przytoczyć jedną maksymę, którą wyznaję by nie urazić nikogo czytającego. Każdy może nie zgodzić się z jakąś częścią opisaną w moich przemyśleniach. Ale uważam, że „Nie jest ważne to, w co człowiek wierzy, ale jakim człowiekiem jest i jakie czyny popełnia." 

Dzielmy się świadectwem miłości i pokoju. By świat był lepszy. Wyznawajmy wiarę w miłość, dobro i pokój.

Kazimierz Kaczorowski

3 komentarze:

  1. bardzo ciekawy tekst, szczególnie ten fragment dotyczący stwierdzenia "wierzę" a "mam nadzieję"

    OdpowiedzUsuń
  2. sensowny tekst, ciekawie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezbyt sensowny. Raczej zbiór myśli człowieka, który nie jest w stanie sam poradzić sobie z własnym życiem i czepia się wiary jak tonący brzytwy, żeby odnaleźć w nim jakikolwiek sens. Częsty mechanizm, a jednak wciąż tak samo godny współczucia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Ano­nim jest tyl­ko wte­dy do­puszczal­ny, gdy piszący go rzeczy­wiście jest nikim.
- Stanisław Jerzy Lec