Ciasteczka

środa, 3 sierpnia 2011

Miłość czy chemia? część pierwsza

W życiu prawie każdego człowieka przychodzi taki moment jak zadurzenie, zauroczenie i zakochanie. Bynajmniej ja nie znam takiej osoby, która by z tym się nie spotkała.
O tym, że ktos nam sie podoba, czujemy do niej pociąg decyduje kilka czynników. Są to przedewszystkim wygląd, feromony, hormony i charakter.
Dlaczego wymieniłem je akurat w tej kolejności? Moim zdaniem są ułożone gradacyjnie od najważniejszych po ważne. 

Każdy z nas ma swój obraz wymarzonego partnera. Dla jednego to szczupła blondynka o długich nogach i pięknych niebieskich oczach, dla drugiego niska, puszysta brunetka w lokach o czarujących brąz oczach, a dla jeszcze innego wysoka kobieta o kruczo czarnych włosach sięgających po łopatki o penetrujących czarnych jak węgielki oczach i bladej skórze. 
Jednak wygląd to nie wszystko. Wiele badań wykazało, że bardzo duży wpływ na nasze realcje i zachowania mają feromony. Dzięki "miłosnym hormonom" masz zaróżowione policzki, gładką cerę, błyszczące oczy i większe źrenice. Zdarza się, że spotykasz kogoś przypadkiem i już wiemy, że to ten (ta) albo żaden (żadna). Są tacy, którzy wierzą, że to feromony – bezwonne sygnały wysyłane i odbierane poza naszą świadomością. Inni twierdzą, że to szósty zmysł albo wierzą, że miłość jest darem boskim. Naukowcy natomiast wiedzą na pewno jedno – miłość – odwieczne natchnienie poetów – jest tylko grą hormonów. Stan zakochania wywołują substancje chemiczne, które działają na mózg (a nie na serce!) jak narkotyk. Dlatego dużo prawdy jest w starym powiedzeniu, że gdy budzi się miłość, zasypia rozum.
A co z hormonami? Z czasem nie możesz od ukochanej osoby oderwać myśli. Gdy nie ma jej przy tobie, czujesz bolesną tęsknotę. Pragniecie każdą wolną chwilę spędzać razem, patrząc sobie w oczy, trzymając się za ręce i całując. To wzrost w mózgu poziomu dopaminy, hormonu spokrewnionego z amfetaminą, który sprawia, że na obiekt swoich uczuć patrzysz bezkrytycznie, a jego wady wydają ci się urocze. Odkrywacie w sobie podobieństwa, pragniecie tego samego. Chodzisz z nim na basen, mimo że nie umiesz pływać i boisz się wody. Towarzyszysz jej w zakupach, choć tego nie cierpisz. Przypływ aktywności, bezsenność, utrata apetytu, drżenie rąk, kołatanie serca, przyśpieszony oddech, ekstaza, ale także niepokój oraz strach przed utratą ukochanej osoby to również wpływ dopaminy...
  Jeśli ukochana osoba regularnie do ciebie dzwoni, wysyła sms-y albo spędza z tobą dużo czasu, świat jest piękny. Ale wystarczy, że spóźni się, a w jednej chwili ogarnia cię apatia, przygnębienie, nie możesz się na niczym skoncentrować. Pogrążasz się w czarnych myślach. Może już mnie nie kocha? Zamartwiasz się, dopóki nie usłyszysz w słuchawce ukochanego głosu. Wówczas znowu ogarnia cię wielkie szczęście. Rozmaitość nastrojów oraz obsesyjne myśli na temat ukochanej osoby to wina gwałtownego spadku poziomu serotoniny w mózgu, który powoduje totalny chaos w komunikacji komórek nerwowych. Mniej serotoniny to większy niepokój. I gdy coś się nie układa, popadasz w stany depresyjne.
W czasie burzy hormonalnej w mózgu produkcja hormonów płciowych – męskiego testosteronu i żeńskich estrogenów – sięga zenitu. Decydują one o tym, ile możemy dać i ile czerpać z kontaktu intymnego, dlatego w okresie największych uniesień mamy nieustanny apetyt na seks i najchętniej nie wychodzilibyśmy z łóżka.Gdy hormony wracają do równowagi, wyciszeniu ulega też szał ciał. Ale seks wciąż odgrywa w związku ważną rolę, bo cementuje bliskość. A stopień tej bliskości wpływa na jakość intymnych zbliżeń. Dlatego wiele par, które czas pierwszych uniesień mają już za sobą, nadal pała do siebie gorącym pożądaniem. Jak im się to udaje? Unikają rutyny, która jest zgubna dla związku i namiętności, za to wciąż odkrywają siebie na nowo.
Jednak jeśli wszystkie reakcje chemiczne przestają działać jak należy, partnerzy nie są zadowoleni ze współżycia, a ich relacje obfitują w kłótnie i niepotrzebny stres oznacza to koniec namiętności, koniec szaleństwa i koniec wielkiej miłości. Czasami są to spokojne rozejścia, czasami pełne niedomówień i kłamstw burzliwe rozstania poprzedzone zdradą.
CDN...

3 komentarze:

Ano­nim jest tyl­ko wte­dy do­puszczal­ny, gdy piszący go rzeczy­wiście jest nikim.
- Stanisław Jerzy Lec