Nie pamiętając własnych imion.
Uważając klęski za zwycięstwa
Popadamy w niedosyt i zakłamanie.
Jak latawiec czekamy na mocniejszy powiew,
Na chwilę zapomnienia, by pękła ta nić.
By wznieść się wysoko i daleko
bez opamiętania,
bez potrzebnej kontroli
By upaść w końcu w korony drzew.
I czekamy na wybawienie z tej samej dłoni,
z której tak pragnęliśmy się wyślizgnąć.
13.07.2014
Kazimierz Kaczorowski
Dwie ostatnie linijki dają popalić.
OdpowiedzUsuńBrudna prawda ;)
Usuń