Mamo jestem tu wolny czyli o 22 Przystanku Woodstock cz.2
Tekst zawarty w niniejszym wpisie to subiektywne odczucie autora. Wszelkie informacje zawarte w tym wpisie są informacjami zaczerpniętymi z źródeł i doświadczenia własnego. W większości jest to opis wrażeń, gdyż można sobie zedrzeć gardło opowiadając każdemu z kolei jak było.
Czwartek
"Od rana pada i jest mokro. Bimber rozgrzewa gardło. (...) Pijemy z Wojtkiem" Takim wpisem potraktowałem mój terminarz. Zapominając o najważniejszym. Z samego rana wpisałem 3 razy niepoprawnie pin w moim telefonie co skutkowało zablokowaniem karty. Byłem wielce z tego powodu niezadowolony. Jak można zapomnieć pin? ( Jak widać na Woodstocku można ;p) W dodatku biuro obsługi nie odbierało. Dzwoniłem kilka razy. Poradziłem sobie jednak i z tym problemem. Później wyskoczyłem do strefy Play i kupiłem starter z doładowaniem za 5 zł. Miałem kontakt z ludźmi. Niestety do czasu, aż rozładował mi się powerbank i telefon. Szkoda było mi czasu na chodzenie i ładowanie telefonu. Czwartkowy dzień będę wspominał bardzo dobrze pomimo deszczu. Gdyż to jednak następny piękny dzień, który był oficjalnym dniem otwarcia kolejnego Przystanku Woodstock.

Później spotkałem znajomych z Koszalina na wcześniej wspomnianej już strefie Play, którzy zaprowadzili mnie do obozu gdzie przywitała mnie cała kompania znajomych z Koszalina. Było mi bardzo miło ich spotkać. Nie pamiętam wszystkich szczegółów. Było już późno przynajmniej w lasku.
Następnie zawędrowałem na Wielką Dolewajkę i umówiłem się z przyjaciółką. Miała ona dołączyć do mojego obozu już dziś rano lecz przez deszcz rozbiła się przy samym wejściu na Woodstock. Spotkaliśmy się porozmawialiśmy i pospacerowaliśmy po polu. Postanowiłem, że potowarzyszę jej trochę. Było za późno by zabrać rzeczy i przenieść je tej nocy więc postanowiliśmy zrobić to rano.
Co do koncertów tego dnia... Było kilka, obok których przechodziłem. Bawić się na nich nie bawiłem.
Noc była chłodna, brakowało mi własnego śpiwora i odrobiny empatii.
Piątek

Poranek rozpoczął się jakoś w okolicach godziny 11. Przyjaciółka była smutna i nie czuła magii festiwalu przez pogodę i zgubioną kurtkę skórzaną. Coraz bardziej myślami była w domu. Wspierałem ją tego dnia, jak tylko mogłem. Rano pomogłem jej przetransportować się do mojego obozowiska, gdzie rozbiliśmy jej namiot. (Na zdjęciu nie wie co ma ze sobą zrobić.) Rozmyślała czy wracać do domu czy jednak zostać.. Jednak po 2 godzinach zdecydowała się wracać do domu. W między czasie przedstawiłem ją większości ekipy. Myślałem, że załapie klimat. O godzinie 14 zjedliśmy obiad. Byłem tak bardzo głodny, że marudziłem i stwierdziłem, że jej nie odprowadzę na pociąg jeśli czegoś nie zjem. Obawiała się, że nie zdąży na pociąg. Na pierwszy odjazd nie zdążyliśmy przez kosmetyczkę, która została w obozie. Na drugi zdążyliśmy dzięki mojemu optymizmowi i pozytywnemu myśleniu. Zdążyliśmy na 3 minuty przed przyjazdem pociągu. Dziękuję Saro za spotkanie. Pomimo Twojego marudzenia, braku optymizmu i entuzjazmu było warto.
Wracając z dworca byłem nieco przygnębiony. I ten stan utrzymywał się przez jakieś 2 następne godziny. Tego dnia do godziny 18.00 nie miałem planów. Dopiero o 18.00 chciałem iść na Zmaze/Bezjahzgh na scenę Viva Kultura (Pokojowa wioska Kryszny). Jak chciałem tak zrobiłem. Wybrałem się tam z Wojtkiem. Nie było jednak tak jak tego oczekiwałem. Całkiem tragicznie też nie było. Przed zakończeniem stwierdziłem, że nie będę dłużej czekał na jeden utwór, który chciałem tam usłyszeć.
O 20.00 zaczęli grać Oberschlesien zdążyłem na kilka ostatnich kawałków było przednio. Pomimo padającego deszczu, byłem bardzo zadowolony . To był mój drugi raz, kiedy mogłem posłuchać ich na żywo. Z koncertu wracał ogrom ludzi, niektórzy szli na Decapitated. Ja myślałem, ze skoczę jeszcze na Analogsów ale jakoś plany się pozmieniały. Plany Woodstockowe zmieniają się z minuty na minutę więc nie warto planować całego dnia od deski do deski...

Podczas misji towarzyszyła mi para znajomych. Po drodze zauważyłem znajomego, który należy do Alko Patrolu i doznałem wielkiego zdziwienia. Zaczął bez powodu uciekać w przeciwną stronę... Później okazało się, że "bezprawnie" posługuję się ich "marką".
Człowiek stara się dobrze bawić, pomagać ludziom, poznawać ich i czerpać z tego jak najwięcej satysfakcji, ale znajdą się osoby "prekursorzy", którzy zdyskredytują cię, postawią w złym świetle, nawrzucają, aż zrobi się źle, a na koniec zabiorą kamizelkę bo ma nieodpowiedni kolor. Zabranie koszulki było niesmaczne, gdyż rzecz jednak należała do mnie. Mogłem sobie napisać na niej co tylko chciałem. Wybrałem nieodpowiedni sposób wkupienia się w ich szeregi. Pozdrawiam niemyślącą osobę, która przywłaszczyła sobie moją własność. To nie było woodstockowe.
Krzychu, Saddam dzięki za zrozumienie i jakiś przejaw wsparcia. Przemyślałem to i niestety nie mogę należeć do takiego Alko Patrolu, z jakim spotkałem się tegoż dnia. Owca Twoje ciepłe powitanie zachowam w pamięci na bardzo długo. Mogę Wam obiecać, że to był ostatni Woodstock, na którym krzyczałem "Alko Patrol". Dodam jeszcze, że miło było Was zobaczyć. Dodam jeszcze, że sprawiało mi wiele frajdy spotykanie nieznajomych ludzi, rozmowa z nimi i częstowanie piwem.
Trochę później...
Spędzając czas w obozie z najlepszym towarzystwem od lat 3 szykowaliśmy się na Apocaliptice. Była już godzina 23.30 jak wyszliśmy na koncercik .








Dzień uznałem za udany.
Sobota
Co się działo w sobotę??? Robiąc wpis po miesiącu człowiek musi nieźle się napocić by przypomnieć sobie szczegóły... Ach tak Sobota najpiękniejszy dzień... Dni bardzo szybko mijają w dobrym towarzystwie i dobrej atmosferze.

Przed koncertami stwierdziłem jednak, że warto naładować telefon więc wybrałem się z ulubionym towarzyszem do strefy ładowania telefonów. Tam pograliśmy w tysiąca. Myślałem, że jestem dobry... Po 2 przegranych stwierdziłem, że jednak nie jestem tak dobry jak myślałem. Wybrałem się następnie do Lidla na zakupy przed powrotem do wioski. Bardzo niewygodnie robi się zakupy w Woodstockowym Lidlu gdyż nie można wnosić plecaków... Może gdyby nie to i trochę ostrożności nie zgubiłbym tego dnia portfela... Tak zgubiłem portfel... Zauważyłem to podczas koncertu Dragonforce. Usiadłem z zakupami obok dwóch pięknych dziewczyn (które z tego miejsca bardzo pozdrawiam) i zajadałem jakieś błonnikowe płatki popijając jogurtem owocowym. Siedziałbym tam cały koncert gdybym nie zauważył baku portfela w kieszeni moich spodenek... Zrobiło mi się gorąco i uświadomiłem sobie, że musiał mi gdzieś wypaść... Pomijając już wielką opowieść o zapisaniu sobie na plakietce "Zgubiłem portfel. Czarny" i poszukiwaniach bezowocnie zguby... Straciłem jeden z najbardziej wyczekiwanych koncertów... Zamiast siedzieć dalej na tyłku i uwierzyć jeszcze bardziej w magię tego miejsca i w dobre serca ludzi i korzystać z koncertu wyruszyłem z misją poszukiwawczą... Bezsens. Po godzinie dodzwoniła się do mnie moja kochana mama z wiadomością "Jakaś dziewczyna do mnie dzwoniła i poinformowała mnie, że ma Twój portfel". Wszystko dzięki karcie ICE gdzie w razie jakiegoś wypadku miałem podane 2 numery do najbliższej rodziny. Portfel odzyskałem z całą zawartością. Miałem go w ręku w czasie krótszym, niż czas trwania meczu piłki nożnej. Trochę się nadenerwowałem przed samym kontaktem z bardzo miłą parą, która go znalazła. Jedyne co zrobiłem zanim portfel odzyskałem to zablokowałem kartę płatniczą. Mogłem tego nie robić...

Później postanowiłem poszukać dobrego towarzystwa i pograć na harmonijce podczas czekania na zakończenie festiwalu.

Spędziłem cudowne chwile słuchając koncertu kończącego najpiękniejszy festiwal pod Słońcem. Następnie chwile wzruszenia po słowach Jerzego Owsiaka. Wielkie słowa wielkiego człowieka.
Dodam jeszcze, że dla mnie 22 Woodstock jeszcze trwa w sercu. Powoli wygasa i czeka na Wielki finał Orkiestry Świątecznej Pomocy i na następny 23 PW. Bardzo chaotyczny ten mój wpis... Przynajmniej w moim odczuciu. No ale jak poukładać sobie w głowie takie wydarzenie skoro jeszcze odczuwa się emocje.
To by było na tyle mojej opowieści. Mógłbym jeszcze zrelacjonować dwa następne dni na polu ale komu chce się to czytać?
Na końcu jeszcze raz chcę serdecznie podziękować za wspólną bezpieczną zabawę na 22PW w szczególności:
- Organizatorom i dyrygentowi Jurkowi,
- Wszelkim patrolom: pokojowemu, medycznemu i wszystkim tym, którzy dbali o bezpieczeństwo i porządek,
- Sanepidowi i Strefie gastronomicznej (ukłony w stronę strefy gastronomicznej za wydawanie darmowo jedzenia przed zakończeniem działalności, mamy świadomość, że równie dobrze mogliście to pożywienie wyrzucić do śmieci. Ten gest utwierdza człowieka jeszcze bardziej, że ludzie w tym miejscu są wspaniali),
- Strefie sanitarnej za ciepłą wodę w pierwszych 2 dniach festiwalu,
- Wszystkim zespołom muzycznym,
- Każdemu członkowi małej społeczności, którą stworzyliśmy w miejscu rozbicia namiotów za bezpieczeństwo, miłą atmosferę i pilnowanie rzeczy swoich sąsiadów.,
- Wszystkim Woodstockowiczom wnoszącym w to miejsce coś niepowtarzalnego.
Dziękuję Kazimierz Kaczorowski 21.08.2016
Dodam jeszcze, że dla mnie 22 Woodstock jeszcze trwa w sercu. Powoli wygasa i czeka na Wielki finał Orkiestry Świątecznej Pomocy i na następny 23 PW. Bardzo chaotyczny ten mój wpis... Przynajmniej w moim odczuciu. No ale jak poukładać sobie w głowie takie wydarzenie skoro jeszcze odczuwa się emocje.
To by było na tyle mojej opowieści. Mógłbym jeszcze zrelacjonować dwa następne dni na polu ale komu chce się to czytać?
Na końcu jeszcze raz chcę serdecznie podziękować za wspólną bezpieczną zabawę na 22PW w szczególności:
- Organizatorom i dyrygentowi Jurkowi,
- Wszelkim patrolom: pokojowemu, medycznemu i wszystkim tym, którzy dbali o bezpieczeństwo i porządek,
- Sanepidowi i Strefie gastronomicznej (ukłony w stronę strefy gastronomicznej za wydawanie darmowo jedzenia przed zakończeniem działalności, mamy świadomość, że równie dobrze mogliście to pożywienie wyrzucić do śmieci. Ten gest utwierdza człowieka jeszcze bardziej, że ludzie w tym miejscu są wspaniali),
- Strefie sanitarnej za ciepłą wodę w pierwszych 2 dniach festiwalu,
- Wszystkim zespołom muzycznym,
- Każdemu członkowi małej społeczności, którą stworzyliśmy w miejscu rozbicia namiotów za bezpieczeństwo, miłą atmosferę i pilnowanie rzeczy swoich sąsiadów.,
- Wszystkim Woodstockowiczom wnoszącym w to miejsce coś niepowtarzalnego.

Dziękuję Kazimierz Kaczorowski 21.08.2016