Ciasteczka

środa, 20 lipca 2016

Mamo jest mi tu dobrze...

Mamo jest mi tu dobrze, czyli o 22 Przystanku Woodstock.
cz.1


 Tekst zawarty w niniejszym wpisie to subiektywne odczucie autora. Wszelkie informacje zawarte w tym wpisie są informacjami zaczerpniętymi z źródeł i doświadczenia własnego. W większości jest to opis wrażeń, gdyż można sobie zedrzeć gardło opowiadając każdemu z kolei jak było.  

     Dla osób które nie wiedzą nic o najpiękniejszym, darmowym festiwalu muzycznym w Polsce podaje link do oficjalnej strony http://woodstockfestival.pl/o-festiwalu

Wstęp

     Jest to mój drugi wpis odnośnie najpiękniejszego wydarzenia muzycznego w jakim miałem okazję brać udział. Pierwszy wpis znajdziecie tu. Emocje jeszcze we mnie trwają. Postanowiłem zaraz po powrocie dokonać wpisu by jak najpiękniej i jak najdokładniej zrelacjonować to co działo się na 22 Przystanku Woodstock widzianym moimi oczami i sercem. Na wstępie chcę zaznaczyć, że to mój czwarty raz kiedy mogę ładować pozytywną energię właśnie w tym miejscu w Kostrzynie nad Odrą. Nie ostatni, choćby PW miałby zostać przeniesiony na Węgry. 
Przystanek Woodstock to wydarzenie, na które czekam z niecierpliwością (nie tylko ja) odliczając dni do rozpoczęcia. Wspieram inicjatywę PW jak i WOŚP z całego serca. Jestem bardzo dumny, że mamy w Polsce fundację, która potrafi dać polskiej służbie zdrowia więcej niż rząd.  


Rozwinięcie

      Jak już wspominałem PW jest wydarzeniem do którego odliczam dni z niecierpliwością. Kocham to miejsce i nie wyobrażam sobie by miało mnie zabraknąć pod chmurką na polu woodstockowym. Byłem na 19,20,21,22 i pojadę na każdy następny o ile okoliczności mi pozwolą. Jak wspominałem w pierwszym wpisie Woodstock to nie tylko muzyka ale i wspaniali ludzie, którzy tworzą jedną wspaniałą woodstockową społeczność. Hasła PW to : miłość, przyjaźń, muzyka, stop przemocy, stop narkotykom, stop wojnie. 
     W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami moim 22 PW widzianym moimi oczami. Do Festiwalu przygotowywałem się i zbierałem już od miesiąca. Z Przyczyn osobistych byłem zmuszony zrezygnować z pracy co w sumie bardzo ułatwiło przygotowanie i samo uczestnictwo w najpiękniejszym wydarzeniu w roku. Kupiłem nowy namiot, torbę podróżną i wiele innych rzeczy%potrzebnych na Woodstocku. Spakowałem się w poniedziałek 11 lipca i o godzinie 2.18 we wtorek wyruszyłem wraz ze znajomymi z Koszalina i Kołobrzegu. Ponownie z PKP.

Wtorek


      Woodstock dla wielu uczestników rozpoczyna się już w drodze nań. W Pociągu zaczynają się śpiewy, hulanki i swawole. Granie na gitarce, harmonijce lub nerwach innych podróżujących... Nie no nikomu nie przeszkadzamy. :) Pierwsze znajomości Woodstockowe zaczynają się właśnie w pociągach. Ci którzy nimi jeżdżą o tym wiedzą.
Nawiązując do pociągu jeśli macie Facebooka to zachęcam do udziału w wydarzeniu Czysty Pociąg.
     Najczęstszym problemem jest brak miejsc dla palących w pociągach. Wielu ludzi nie wyobraża sobie kilku godzin przerwy od papierosa, a co dopiero kilkanaście godzin. Wiadomo przy przesiadkach i chwilowych postojach  zawsze można sobie zapalić (o ile SOK jest na tyle wyrozumiały), lecz co zrobić jeśli tych przesiadek i postojów nie ma na dłuższej relacji, a nam zachciało się przeogromnie palić? Dlatego jestem za wprowadzeniem w Pociągach przedziału lub miejsca gdzie można palić.
     Mój pociąg jechał z Gdyni przez Szczecin do Kostrzyna z opóźnieniem 20 minutowym jakieś 4 godziny. Gdy wraz z przyjaciółmi i nowymi znajomymi dojechaliśmy do Kostrzyna stwierdziliśmy, że warto byłoby zabrać się na pole taxi lub busem. Nie cierpię iść za głosem większości, ale tym razem dałem się namówić. Taksówka z Kostrzyna do bramy przy barze Gucio (2,5km) kosztowała 20 zł. Busy są zdecydowanie tańsze bo w tym roku 3 zł. Przeszliśmy jeszcze 1,5 km by się rozbić. Szczęśliwi na miejscu zrobiliśmy porządek z krzakami i rozbiliśmy namioty.

Pierwsze chwile spędziłem na odpoczynku po podróży i zakupach w Lidlu. Festiwal jest bardzo świetnie zorganizowany pod każdym względem. Strefa gastronomii, sklep Lidl, strefy ładowania telefonów ( na które czasami szkoda czasu), strefy sanitarne z prysznicami płatnymi z ciepłą wodą (do wyczerpania zapasów). Organizacja bezpieczeństwa jest na najwyższym poziomie tak jak opieka medyczna.
      Przy okazji odwiedziłem stare obozowisko z przed lat. Nikogo znajomego nie spotkałem tegoż dnia w starym obozowisku. Więc zintegrowaliśmy się z grupą w nowym obozowisku, które mieściło się za takimi obozowiskami jak "Szczecin", "Chore pojeby" czy też "Łódź kurwa". Po wyprawie do Lidla w miejscu gdzie stał Tylko mój namiot stało już kilka innych i plandeka. Poznałem nowych sąsiadów. Pozdrawiam sąsiadów z Poznania i innych okolic. "Ulalalalalala"


Wtorek minął spokojnie. Przy piwku, posiłku i rozmowach. 




Środa



     Po dość wygodnie przespanej nocy, obudziłem się o 4.15 by wyskoczyć po znajomego, który rozbił się w naszym obozie. Było trudno wytłumaczyć gdzie znajduje się obóz dlatego wyszedłem do szosy. Później kupiliśmy sobie w strefie sanitarnej bilety na prysznice. Niestety Pani w okienku była albo tak zmęczona, że nie potrafiła policzyć do 8 i wydała 7 biletów na prysznic to jeszcze policzyła za 9 biletów mojemu towarzyszowi. Zrobiła się lekka awantura i nawet ochroniarz nie był w stanie nic zrobić, a Pani w kasie nie chciała przeliczyć kasy. Więc lipa. No ale opanowując emocje dotarliśmy do obozu rozbiliśmy się i czas było jeszcze trochę się zdrzemnąć. Tego dnia jak i w sumie poprzedniego pogoda nie była zbyt łaskawa i trochę deszcz popsuł nam szyki. O godzinie 12 wyjechaliśmy do miasta po asortyment niezbędny by przetrwać te kilka dni.  Na miejscu po zakupach ochłodziło się i zerwał się wiatr, a następnie zaczęło lać... Przeczekaliśmy trochę i wróciliśmy busem pełnym super nastawionych Niemców i śpiewaliśmy. My po Polsku oni po Niemiecku "Gumisie", "Pszczółkę Maję", "Pokemony" i inne. Było wesoło. Dotarliśmy z ciężkimi torbami do Woodstockowej bramy i musieliśmy przejść jeszcze 2 km. (Nadal padało) Do szosy przy dużej scenie pomogli nam z bagażem przesympatyczni ludzie z wózkiem. (Pozdrawiam was jeśli to czytacie). O 15 już byliśmy na miejscu i bawiliśmy się dobrze w namiotach. Po 15 przestało padać... Więc wybrałem się na zakupy. Koszulka, smycz, plakaty dla mnie i magnes  na lodówkę dla cioci. 
   
    W środę były już koncerty na Pokojowej wiosce Kriszny. Chciałem wybrać się na Żabki ale jakoś poniosło mnie po polu i bawiłem się chyba za dobrze. Z chwili na chwilę przypominam sobie co takiego się działo :). Po 19 spotkałem kolegę z niezniszczalnym telefonem: 

Ogórek był bardzo imponujący:




     Teraz nadchodzi chwila wielkiego zaskoczenia ze strony tych Was którzy chcieli spotkać tego człowieka i jego brata z prawego zdjęcia... Ja spotkałem ich kilkukrotnie. Pierwszy raz w środę o 21.50. Bardzo się cieszyłem. Oni również. Bo kto nie cieszył by się ze spotkania z Kazimierzem Kaczorowskim który emanuje wręcz pozytywną energią i miłością. Zwłaszcza na tym pięknym festiwalu.


     Co działo się po godzinie 22? Hmm nie zapisałem w dzienniku. Zapewne chodziłem albo z harmonijką albo z piwkiem i świetnie się czułem poznawając coraz to świetniejszch ludzi, którzy częstowali piwkiem i miłością!



ZARAZ BĘDZIE CIEMNO!!!!! 

CDN.